Koszty? Montujmy w Biedronce :P
niedziela, 11.12.2016
Od 100 lat żadna fabryka samochodów jest nie do pomyślenia bez taśmy produkcyjnej. To jednak może się wkrótce zmienić. Po raz pierwszy wprowadził ją w 1913 roku Henry Ford w swojej fabryce w Detroit. Bez taśmy produkcyjnej trudno sobie wyobrazić, by możliwa była produkcja 90 mln samochodów rocznie – tak jak dzieje się to obecnie. Jednak członek zarządu koncernu Audi Hubert Waltl chce dokonać rewolucji na miarę XXI wieku – zrezygnować z technologii taśmy produkcyjnej. Samochody mają zacząć jeździć nie na ulicy, lecz już w formie karoserii w fabryce, autonomicznie i sterowane komputerowo. – Taśma produkcyjna miała sens 100 lat temu ponieważ tworzono tylko jeden i ten sam produkt – tłumaczy Waltl. – Dzisiaj niemal każdy klient chce czegoś innego – każde Audi ma być przykrojone na swojego właściciela, tak jak garnitur na miarę.
Związane jest to z ostrą konkurencją między producentami, którzy oferują coraz to więcej modeli, silników, wariantów i wyposażeń. W wyższym segmencie cenowym dziś rzadko się zdarza, by z taśmy zjeżdżały identyczne pojazdy. W przypadku BMW "Siódemki" istnieje np. 10 mln możliwości. Jeśli zabraknie właściwej części, zepsuje się jakaś maszyna, albo trzeba przezbroić linię produkcyjną na nowy wariant modelu, trzeba zatrzymywać całą produkcję – tłumaczy Christoph Stürmer z firmy konsultingowej PwC. Jego zdaniem pomysł Audi jest "imponujący i przyszłościowy".
Od 100 lat żadna fabryka samochodów jest nie do pomyślenia bez taśmy produkcyjnej. To jednak może się wkrótce zmienić. Po raz pierwszy wprowadził ją w 1913 roku Henry Ford w swojej fabryce w Detroit. Bez taśmy produkcyjnej trudno sobie wyobrazić, by możliwa była produkcja 90 mln samochodów rocznie – tak jak dzieje się to obecnie. Jednak członek zarządu koncernu Audi Hubert Waltl chce dokonać rewolucji na miarę XXI wieku – zrezygnować z technologii taśmy produkcyjnej. Samochody mają zacząć jeździć nie na ulicy, lecz już w formie karoserii w fabryce, autonomicznie i sterowane komputerowo. – Taśma produkcyjna miała sens 100 lat temu ponieważ tworzono tylko jeden i ten sam produkt – tłumaczy Waltl. – Dzisiaj niemal każdy klient chce czegoś innego – każde Audi ma być przykrojone na swojego właściciela, tak jak garnitur na miarę.
Związane jest to z ostrą konkurencją między producentami, którzy oferują coraz to więcej modeli, silników, wariantów i wyposażeń. W wyższym segmencie cenowym dziś rzadko się zdarza, by z taśmy zjeżdżały identyczne pojazdy. W przypadku BMW "Siódemki" istnieje np. 10 mln możliwości. Jeśli zabraknie właściwej części, zepsuje się jakaś maszyna, albo trzeba przezbroić linię produkcyjną na nowy wariant modelu, trzeba zatrzymywać całą produkcję – tłumaczy Christoph Stürmer z firmy konsultingowej PwC. Jego zdaniem pomysł Audi jest "imponujący i przyszłościowy".
Zamiast taśm produkcyjnych w zakładach rozlokowanych ma być w przyszłości 200 "wysepek" montażowych. Karoseria ma być wkładana przez roboty na wóz transportowy, który sam jedzie od odpowiedniej wysepki do wysepki. – To tak jak przy kasach w supermarkecie, kiedy klient wybiera sobie najkrótszą kolejkę, komputerowo sterowany pojazd będzie obsługiwany przy tych stanowiskach, gdzie jest mniejsze obłożenie – wyjaśnia inżynier i menedżer innowacji Fabian Rusitzka. Inaczej niż jest to w przypadku taśmy produkcyjnej pojazd nie musi przechodzić przez każdą stację. – Klient w Afryce nie potrzebuje ogrzewania w siedzeniu, więc pojazd omija tę stacje montażową – dodaje Rusitzka. To pozwala na bardziej efektywną produkcję. Pomysł inżynierów Audi to rewolucja na skalę światową. Takich planów nie ma ani koncern Daimlera ani BMW. Niewykluczone, że już niedługo i tam, taśma produkcyjna stanie się przeżytkiem i zabytkiem minionej epoki.
dw.com/pl
Komentarze
Prześlij komentarz