Krytyka Kubicy
Kolejny rajd z udziałem Roberta Kubicy jak zwykle wywołał wśród
kibiców skrajne emocje. Jedni nie potrafią powstrzymać się przed
wynajdywaniem powodów do krytykowania Polaka, inni zachwycają się
wynikami kierowcy. Szkoda, że mało w tym wszystkim zdroworozsądkowego
podejścia i spojrzenia na sprawę pod właściwym kątem.
Nie rozumiem ani głosów krytycznych dotyczących poziomu rajdu wokół
jeziora Como, ani piania z zachwytu nad rzekomym nokautowaniem rywali
przez Kubicę. Tak zwanych rywali, bo kto z kibiców przed ostatnim
startem Kubicy słyszał o imprezie pod nazwą Rally di Como. Nikt? Nic
dziwnego, bo to lokalny rajd, jakich we Włoszech mnóstwo. Obsada rajdu -
poza Kubicą - nie przyprawiała fanów sportów motorowych o drżenie
serca. Ot, kilku przyzwoitych kierowców w bardzo dobrych samochodach,
których potencjału nie są w stanie w pełni wykorzystać, bo zwyczajnie
brakuje im umiejętności.
Czy naprawdę można aż tak emocjonować się rywalizacją Kubicy, rasowego
wyścigowego drapieżnika, z grupką miłośników rajdów, którzy są
szczęśliwi już dlatego, że stać ich na realizowanie swojej pasji? Nie
wiem czy słowo rywalizacja jest tutaj w ogóle na miejscu, bo przecież
nawet nie będąc w pełni sprawnym Kubica sportowo bił czołówkę Rally di
Como na głowę. Szybkość, zdecydowanie, płynność jazdy Kubicy, a także
różnice czasowe na mecie dobitnie świadczyły o tym, że nawet w trakcie
rehabilitacji Polak jeździ w zupełnie innej lidze.
Ale nikt nie starał się robić z tego wielkiej tajemnicy. Po
pierwszym dniu zmagań na odcinkach specjalnych Corrado Fontana przyznał
szczerze, że Kubica nawet prowadząc auto jedną ręką jest od nich
(regularnych uczestników Trofeo Rally Asfalto) dużo lepszy. Sam Kubica
stwierdził przed rajdem, że ten start traktuje w kategoriach
jednoosobowej rozgrywki i nie zamierza "przeszkadzać" pozostałym
kierowcom, a skupi się na "swoim" rajdzie. Pojawiające się opinie o tym,
że wybór "słabych" rajdów służy pokazaniu się Kubicy na tle dużo
gorszych przeciwników, trzeba więc uznać za niedorzeczne.
Kubica najzwyczajniej w świecie chciał przetestować w warunkach bojowych
nowy, specjalnie przystosowany dla niego samochód, którym w najbliższy
weekend będzie rywalizował w ostatniej rundzie rajdowych mistrzostw
Francji, jaką jest Rallye du Var - zawody dwukrotnie dłuższe niż Rally
di Como. Ten rajd to dla wielu kierowców znakomite przetarcie przed
rozgrywanym w styczniu legendarnym Rajdem Monte Carlo. Kto wie, może
zobaczymy w nim także Kubicę?
Decyzję odnośnie wyboru kierunku, w jakim podąży jego sportowa
przyszłość, Kubica ma podjąć już niedługo. Wiadomo, że nie będzie to
seria wyścigów aut jednomiejscowych, bo krakowianin zdradził, że
ograniczenia sprawności prawej ręki wciąż nie pozwalają mu szybko
prowadzić takich aut. Rajdy wydają się najbardziej prawdopodobną opcją,
choć nie można wykluczyć także startów w wyścigowej serii samochodów "z
dachem".
Jeśli test Citroena C4 WRC na włoskiej prowincji, za jaki trzeba uznać
emocjonalnie relacjonowany start w Rally di Como, zapewnia kibicom
przejażdżkę po tak szerokiej gamie emocji, boję się myśleć, co będzie,
gdy Kubica rozpocznie prawdziwą rywalizację z bardziej wymagającymi
kierowcami w poważnych serialach.
Z krytyką Kubicy zaczekajmy aż da nam do tego podstawy, choć o to
może być trudno. Zaczekajmy też z peanami, żeby nie wyczerpać środków
wyrazu uznania dla kunsztu Kubicy jeszcze przed prawdziwymi sukcesami,
a o te będzie chyba zdecydowanie łatwiej. No i cieszmy się, ale nie
"wygranymi" dotychczas niewielkimi rajdami, ale raczej zwycięstwem,
które Polak odniósł, skutecznie wracając do czynnej, zawodniczej
aktywności w sporcie samochodowym.
http://f1.interia.pl/robert-kubica/news-z-krytyka-kubicy-zaczekajmy-az-da-nam-do-tego-podstawy,nId,715073
Komentarze
Prześlij komentarz