Macie za nasz brak odwołania hahaha
niedziela, 8 maja 2016
Audi niespodziewanie wygrało pełną dramatów i zwrotów akcji drugą tegoroczną rundę mistrzostw świata w wyścigach długodystansowych (World Endurance Championship), rozegraną na kultowym torze Spa-Francorchamps. W 6-godzinnych zawodach w Belgii problemy dopadły wszystkie sześć fabrycznych prototypów LMP1. Jednak Audi R18 załogi Lucas di Grassi / Loic Duval / Oliver Jarvis tylko zapobiegawczo zjechało na wymianę karoserii z tyłu, gdy już miało bezpieczną przewagę nad rywalami.
Marka spod znaku czterech przeplatających się pierścieni odbiła sobie utratę zwycięstwa na inaugurację sezonu 2016 na Silverstone przez dyskwalifikację, a di Grassi i Jarvis triumfowali w WEC po raz pierwszy w karierze. Ich samochód wysunął się na prowadzenie w trakcie 4. godziny rywalizacji, gdy w Toyocie nr 5 uległ awarii silnik. Zanim do tego doszło, pojazd japońskiego koncernu liderował z przewagą okrążenia. Przeskoczył najszybsze w kwalifikacjach Porsche z numerem 1 nie zmieniając opon w pit-stopie.
Porsche nr 1 po oddaniu pierwszej pozycji dwa razy zjeżdżało do boksów z przebitą oponą, później straciło w pit-stopie 10 minut na naprawę przodu, a następnie zupełnie przestało się liczyć, kiedy zabrano się za wymienienie mu systemu odzyskiwania energii na przedniej osi. Drugie Porsche przejechało niemal cały wyścig z ograniczoną mocą, wskutek problemów z układem hybrydowym. Mimo to Marc Lieb, Neel Jani i Romain Dumas jeszcze zajęli 2. miejsce.
Drugie Audi (nr 7) poniosło straty przez wizyty w alei serwisowej spowodowane uszkodzeniami podłogi samochodu. Dodatkowo Marcel Fassler spowodował kolizję z wozem LMP2. Natomiast druga Toyota (nr 6) najpierw też miała zderzenie z wozem LMP2, gdy prowadził ją Mike Conway, a później w maszynie odmówiła posłuszeństwa elektronika. Kłopoty faworytów sprawiły, że drugi raz z rzędu na najniższym stopniu podium stanęli kierowcy prywatnego Rebelliona - ci sami, co na Silverstone. Alexandre Imperatori, Dominik Kraihamer oraz Matheo Tuscher. Mimo, że Kraihamer miał stłuczkę, obrócił się i został za to ukarany. Drugi Rebellion drugi raz z rzędu uplasował się na 4. lokacie.
W kategorii LMP2 w wyniku neutralizacji doszło do wyrównanej i ciekawej walki o zwycięstwo w finałowej godzinie zawodów z udziałem czterech pojazdów. Wygrał zespół Signatech Alpine wystawiający prototyp Oreca 05 z silnikiem Nissana, przemianowany w tej ekipie na Alpine A460. Samochód prowadzili Nicolas Lapierre, Gustavo Menezes i Stephane Richelmi.
W GTE Pro wydarzyły się dwa spektakularne wypadki. Stefan Mucke wyleciał Fordem GT z Eau Rouge i rozbił się na bandzie z opon, zaś wcześniej Nicki Thiim po zderzeniu z prototypem LMP2 i również wpadnięciu na bandę z opon dachował swoim Aston Martinem. Triumfowało Ferrari 488 GTE duetu Sam Bird / Davide Rigon. Brytyjczyk i Włoch odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu korzystając na ogromnym pechu siostrzanej załogi Gianmaria Bruni / James Calado, którzy prowadzili od startu, ale w samej końcówce zjechali do boksów przez kłopoty z silnikiem. W GTE Am wygrał Aston Martin Vantage GTE prowadzony przez Pedro Lamy'ego, Mathiasa Laudę i Paula Dalla Lanę. Kolejną eliminacją WEC będzie 24-godzinny wyścig Le Mans w dniach 18-19 czerwca.
V10.pl
Komentarze
Prześlij komentarz